czwartek, 14 maja 2015

Jednomandatowe okręgi wyborcze

Istnieje teza, bardzo popularyzowana przez Pawła Kukiza, że JOW, to remedium na wszelki ból polityki, zwłaszcza polskiej polityki. W teorii sprawa jest rzeczywiście bardzo sensowna. W okręgu wyborczym wybieramy tylko JEDNĄ osobę, którą znamy osobiście i w czasie kadencji sejmu kontrolujemy jej zachowanie. I rozliczamy z tego zachowania. Podejście niestety ma tak wiele wad i uchybień w myśleniu, że zastosowanie ich w naszej polskiej rzeczywistości byłoby (według mnie) wielkim błędem.


No dobrze, to był populistyczny argument.

Weźmy więc na tapetę wybory w Wielkiej Brytanii które odbyły się tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenckich w Polsce. Tam właśnie funkcjonują Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. I? Taka na przykład partia opozycyjna UKIP dostała niemal 4 miliony głosów i JEDEN mandat. A Szkocka Partia Narodowa dostała znacznie poniżej 1.5 miliona głosów i … 56 mandatów. Dla szkockiej partii to bardzo dobra ordynacja. Dla Nigela Farage’a absolutnie bez sensu. To drugi dowód (niech będzie sugestia) na to, jak bardzo JOW’y są bardzo przeciętnym pomysłem i Brytyjczycy myślą o rezygnacji z Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Zresztą … wystarczy popatrzeć jak wyglądałby brytyjski parlament, gdyby na wyspach stosować polski system wyborczy. O niebo bardziej reprezentatywny?

Szukam za daleko? To popatrz na obecny skład naszego senatu. Tam w czasie wyborów obowiązują okręgi jednomandatowe. 93 na 100 senatorów pochodzi z dwóch wiodących partii. Znacznie więcej, niż w sejmie, gdzie te same dwie partie obsadziły tylko 336 posłów na 460 miejsc.

Naprawdę potrzebujesz jeszcze jakiegoś dowodu, że to JOW’y zabetonują scenę polityczną na zawsze?

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna